Ciekawostki

Model biznesowy Taco Hemingway’a, który może stać się trendem w całej branży muzycznej

Taco Hemingway jest bezsprzecznie jednym z największych beneficjentów wydostania się polskiego hip-hopu z okowów ulicznych zasad i unikania komercji. Wraz z Rasmentalism, Tym Typem Mesem czy Quebonafide wprowadził on do polskiego rapu modę na brzmienia ciepłe i treści bliskie sercu ludzi wywodzących się z klasy średniej – dzieciaków i studentów, którzy żyją swoimi zmartwieniami i imprezami i absolutnie nie czują się wykluczeni lub zbuntowani wobec systemu, tak jak słuchacze hip-hopu z początku XXI wieku.

Taco w pięć lat dokonał sztuki, która nie udała się nikomu wcześniej – nie tylko nie dał się zaszczuć i tworzył piosenki o życiu, które nie miało nic wspólnego z biedą czy przestępstwami, ale stał się artystą poniekąd uniwersalnym, który przypadał do gustu tak słuchaczom rapu, jak i słuchaczom alternatywy czy muzyki rockowej. Po siedmiu latach niezwykłej kariery może się pochwalić płytą diamentową za „SOMA 0, 5 MG”, album nagrany w duecie z Quebonafide, a także serią platyn i złotych płyt za projekty solowe. Jego fenomen można badać pod wieloma różnymi kątami, bo na jego sukces złożyło się naprawdę wiele rozmaitych czynników, ale jednym z najbardziej zadziwiających, biorąc pod uwagę to, ile Taco sprzedaje płyt, jest fakt, że ten polski raper jest jedynym, który od samego początku i konsekwentnie udostępnia wszystkie swoje płyty kompletnie za darmo.

Muzycy zawsze starają się, żeby udostępnienie jakiegokolwiek ich materiału całkowicie za darmo w wersji do pobrania na komputer lub telefon było czymś w rodzaju wydarzenia – tak, żeby słuchacz czuł się wręcz wdzięczny za okazaną mu łaskę. W przypadku Taco Hemingway’a jest zupełnie inaczej – po tym, jak jako nastolatek sam pobierał różne płyty z internetu, obiecał sobie wynagrodzić w sposób symboliczny swoje krzywdy i udostępniać swoje materiały za darmo. To bardzo sentymentalna i urocza inicjatywa, ale w takich sytuacjach dobrze jest szybko zejść na ziemię i uświadomić sobie, że muzyka także jest rodzajem biznesu, a w biznesie nie ma miejsca na sentymenty.

O ile całkowicie niepotrzebną inicjatywą byłoby domyślanie się, czy intencje Taco są dokładnie takie, jak on sam je przedstawia, tak niezmiernie ciekawą z marketingowego punktu widzenia jest absurdalna, wydawałoby się, inicjatywa opublikowania swojego dzieła całkowicie za darmo.

Zanim jednak wydamy jakiekolwiek pochopne wnioski, należy dobrze przemyśleć całą sytuację. Wydawałoby się, że jeśli raper udostępnia płytę za darmo, to tym samym zniechęca słuchaczy do zakupu wersji fizycznej. Taco Hemingway sprzedaje jednak dziesiątki tysięcy płyt. Wydawałoby się, że udostępniając płytę za darmo, muzyk pozbawia słuchaczy poczucia pewnej elitarności, osiągniętej dzięki posiadaniu wersji fizycznej płyty. Taco Hemingway tymczasem od samego początku ma lojalny fanbase i już w drugim roku swojej kariery zdarzało mu się grać dwa koncerty pod rząd, bo chętnych było absurdalnie dużo.

Odpowiedź na te rozterki jest prosta: Taco zdaje sobie sprawę z tego, że lojalny fan wesprze go w znacznie większym stopniu niż osoba, która kupi płytę w ciemno i która może się nią rozczarować. Taco wie, że słuchacz, którego nie stać było na album, z całą pewnością pójdzie na koncert i będzie znał wszystkie teksty z odsłuchiwanej w nieskończoność płyty dostępnej za darmo. Ten sam słuchacz prawdopodobnie kupi sobie nawet kiedyś wersję fizyczną, żeby okazać w ten sposób wdzięczność ulubionemu muzykowi. Wygląda więc na to, że wyjście słuchaczowi naprzeciw i miły gest wobec niego może być bardzo opłacalną strategią marketingową i świetną formą reklamy swojej osoby.